Moją lekturą nacodzienną nie są dzieła Prousta czy Joyce`a ale za książkami Grocholi nie przepadam. (Z wyjątkiem „Trzepotu skrzydeł" opowiadającej o przemocy w młodym małżeństwie. To przeczytać naprawdę warto.) Do wspomnień Grocholi podchodziłam więc jak pies do jeża.