Jest jednym wielkim zlepkiem frustracji. Widzę ją z kolejnym cudownym i drogim proszkiem do szorowania. Nie było jej długo w mieszkaniu, więc siłą rzeczy jest zapuszczone. W ruch idą ściery, naczynia powyciągane z szafek i myte dwukrotnie, odkurzacz i mop, nie wspominając o detergentach, których opary rozeszły się po ciągle wietrzonym mieszkaniu. Nie usiądzie, nie włączy telewizora, nie położy się po obiedzie, po całym dniu pracy, bo brudno, bo naczynia, bo plamka, bo trzeba... Jak są śmieci, a są zawsze, wyjdzie z nimi nawet przed północą, dźwigając worki bezużytecznych sprzętów. Dzień godnie wypada zakończyć.