Reżyserów nazywa małymi Hitlerami, dla których nie warto wstawać rano z łóżka; o teatrze mówi, że jest nudny: „Trzeba wszystko tak śmiertelnie poważnie traktować. Nie mogę, nie mogę tego robić. Mam gdzieś Szekspira i cały ten brytyjski nonsens”. O swoim aktorstwie nie ma najlepszego mniemania, po prostu uczy się tekstu, pojawia na planie i robi swoje. To proste. Oglądając go na ekranie rzeczywiście trudno oprzeć się takiemu wrażeniu; jest mistrzem sztuki aktorskiej, twórczym, błyskotliwym, genialnym. Anthony Hopkins. To proste.