Blisko dwie piąte dorosłych Polaków twierdzi, że w ich najbliższej rodzinie jest przynajmniej jedna pełnoletnia osoba, która nie zawarła związku małżeńskiego i nadal mieszka pod jednym dachem ze swoimi rodzicami – wynika z badania zrealizowanego przez CBOS. Jak wynika z badań, większość (59%) osób pełnoletnich stanu wolnego, które mieszkają z rodzicami, to mężczyźni (kawalerowie).
Ponad połowa pełnoletnich nieżonatych i niezamężnych nie tworzy obecnie stałego związku nieformalnego, a blisko trzy piąte nadal mieszka razem z rodzicami – wynika z sondażu zrealizowanego przez CBOS. Jednocześnie większość jest całkowicie niezależna finansowo od swoich rodziców.
Jak pisze Kathleen Megan na łamach Washington Post, dla rodziców, którzy od niedawna mieszkają samotnie, wakacje i święta stanowią długo oczekiwaną możliwość spędzenia czasu z dziećmi. Jednakże, dłuższe odwiedziny latorośli mogą być męczące dla osób, które zdążyły przyzwyczaić się do nowego rytmu dnia, większej swobody, a jednocześnie odzwyczaić się od pewnych denerwujących zachowań swych dorosłych pociech.
Ci, którzy mają dobre relacje z innymi ludźmi, np. mogą liczyć na wsparcie dorosłych dzieci, rzadziej i później zachorowują na demencję.
W dzisiejszym „zagonionym" świecie każde rodzinne spotkanie ma istotną wartość. Kiedy jednak rodzice odwiedzają (i oceniają) domy dzieci, łatwo o konflikt. Jeśli chcesz, by wizyta u dorosłych pociech przebiegła pomyślnie, musisz ograniczyć chęć dawania dobrych rad dotyczących lokum i sposobu funkcjonowania młodej rodziny.
Każdy, kto założył rodzinę, marzy o tym, by jej członkowie byli blisko siebie, mogli na siebie liczyć, dobrze spędzali razem czas, etc. Wiadomo jednak, że rodzinne konflikty nie są rzadkie i mogą trwać latami, psując każde wakacje czy święta. Szczególnie trudne dla rodziców są kłótnie ich dorosłych dzieci. Jak mogą pomóc osiągnięciu zgody pomiędzy samodzielnymi już pociechami?
W swojej koncepcji etycznej Arystoteles postulował szukanie złotego środka miedzy dwiema ekstremalnymi postawami, bo środek miał być wyborem optymalny. Można to przełożyć na pewne charakterystyczne nastawienie rodziców wobec dorosłych dzieci - jedni są gotowi skrajnie się poświęcić, inni skrajnego poświecenia wymagają od swych samodzielnych już latorośli. Tymczasem potrzeby i oczekiwania powinny spotkać się gdzieś pośrodku właśnie.
„Lepiej dzieciom dać, niż od dzieci brać", mówi stare przysłowie. I w istocie zwykle rodzice dają miłość, troskę, wykształcenie, wreszcie nierzadko wspomagają materialny start swoich pociech. Bywa jednak tak, że kiedy dzieci już dorosną i żyją „na własną rękę", kontakty z rodzicami znacznie słabną i starzejący się ludzie nierzadko uważają, że ich latorośle po prostu są niewdzięczne. Jak sobie z tym radzić?
Relacje między rodzicami a dziećmi zawsze były bardzo delikatną kwestią. Radość z pomyślności swojej rodziny, obserwowanie wzrostu najpierw swoich pociech, a następnie dorastania wnuków od wieków stanowiło wielką wartość we wszelkich religiach i na wszystkich kontynentach. „Synowie twoi jak sadzonki oliwki dookoła twojego stołu (...) oglądaj pomyślność Jeruzalem przez całe swoje życie. Oglądaj dzieci twoich synów", czytamy w Biblii (psalm 128). Każdy pragnie dla swych dzieci szczęścia. Trudniej jest jednak budować je pod wspólnym dachem, gdy dzieciak znacznie podrósł i sam stworzył rodzinę...
Mieszkają z rodzicami, mamy sprzątają po nich, zajmują się ich brudną bielizną, prasują, robią kanapki do pracy, gotują obiady, pilnują by wstali wcześnie rano, przynoszą śniadania do łóżka, sprawdzają. Rodzice dają im kieszonkowe na przyjemności. A oni nie chcą się wyprowadzić. Mowa tu nie o nastolatkach czy też niepracujących studentach, ale o „bamboccioni", czyli o „dorosłych dzieciach".
Wydaje się, że gdy dzieci opuszczą dom rodzinny, można spokojnie odetchnąć i powiedzieć, że rola rodziców się kończy i czas na wielkie zmiany w sposobie na życie. Tak się jednak nie da. Nie tylko dlatego, że dorosłe dzieci jeszcze nieraz przychodzą po pomoc, porady, a bywa nawet, że ponownie chcą się wprowadzić do swego dawnego pokoju, ale z powodu faktu, że życie dojrzałych pociech wpływa na zdrowie i samopoczucie rodziców.
Jedna trzecia brytyjskich rodziców ponownie gości w domach swoje dorosłe dzieci, wynika z najnowszego sondażu prezentowanego przez Daily Telegraph. Pokolenie dorosłych latorośli, które chętnie powracają do rodzinnego gniazda nazwano „boomerang generation".
Książka ta, to drugi - po Sekretach kobiet – pisany gabinet terapeutyczny. Jest to rodzaj poradnika dla rodziców, którzy nie są zadowoleni ze swoich dorosłych dzieci. Inaczej wyobrażali sobie ich życie, zamartwiają się ich wyborami, pielęgnują poczucie winy za błędy wychowawcze i w wpadają w pułapkę gniewu depresji i zgorzknienia.